Return to Castle Wolfenstein

Gry oferujące bezpośredni widok z oczu bohatera, czyli FPP należą obecnie do najbardziej popularnych. Takie tytuły, jak Quake, Unreal, czy Half Life zawładnęły już milionami umysłów graczy na całym świecie…

Jest jednak wśród nich jedna pozycja, która wybija się z tego wielkiego tłumu i przed tymże pozostanie na zawsze. Mówię tu oczywiście o „Wolfenstein 3D”, która to była prekursorką gatunku strzelanin First Person. To właśnie w tej grze 10 lat temu po raz pierwszy mieliśmy okazję biegać z wywalonym na wierzch jęzorem i ku niezmiernej uciesze częstować hitlerowców ołowianymi kulkami wylatującymi ochoczo z naszej giwery;-).
Po owych dziesięciu latach, gdy technika poszła naprzód w niespotykanym wcześniej tempie firma Gray Matter Interactive Studios postawiła sobie za cel wskrzeszenie tego wiekowego hitu, oczywiście w postaci odpowiadającej dzisiejszym standardom. Legenda „Wilczego Szańca” rozpoczyna się więc od początku!

Podjęcie takiego wyzwania łączy się z wielkim ryzykiem; rzesze graczy, którym oryginalny „Wolfenstein” zapadł w pamięci jako gra kultowa nie darowałyby bowiem twórcom jej następcy najmniejszej wpadki. Na całe szczęście dotychczas wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że prace idą w jak najbardziej odpowiednim kierunku.
W grze ponownie wgłębimy się w tajemniczy świat upadłych twierdz i walk z nazistami. Tym razem jednak nie ograniczymy się jedynie do „zwiedzania” zamków (które [bagatela] zostały odwzorowane na podstawie autentycznych europejskich budowli) gdyż część akcji wedle obietnic twórców rozgrywać ma się w wioskach, lasach, czy też na stacji kolejki górskiej. Wrogowie obfitować mają w masę detali; ich twarze okazywać będą nastroje (uchh – taki koleś to raczej nie może mieć zbyt dobrego nastroju;-), a na mundurach będziemy w stanie zauważyć takie szczegóły, jak przykładowo wzór naszywki.
Nie trzeba nawet wspominać, jak diametralnie zmieniły się kanony inteligencji przeciwników – normalką powinna być wreszcie sytuacja, gdy potraktowany granatem przeciwnik będzie w stanie czasami odrzucić go nam (i jeszcze pomachać;-). Ogółem wymiana ognia ma prezentować się tutaj bardzo realnie, dzięki czemu poczujemy się jak na prawdziwej wojnie.
Bronie, o których do tej pory wiadomo prezentują się całkiem obiecująco: Lugger 9mm, karabin MP 40 SMG, mauzer, miotacz ognia, snajperka, czy danie główne – pancerfaust przemawiają w końcu same przez się.
Gra działać ma na zmodyfikowanym enginie Quake’a trzeciego, co już teraz pozwala nam na bezstresowe nań oczekiwanie. Ulepszeniu względem pierwotnej wersji silnika ulec mają przede wszystkim efekty pogodowe.
Podsumowując: Z całą pewnością „Wolfenstein” po dłuuugiej dekadzie oczekiwania ma aspiracje do ponownego wspięcia się na szczyty wśród gier tego gatunku, aczkolwiek konkurencyjnych pozycji „nieco” przez ten czas przybyło…